Połanieckie Szubienice

Dla osób zainteresowanych historią naszego miasta miejsce, zwane Pod Szubienicami, stanowi interesujące zagadnienie, idealnie wpisujące się w dział ciekawostek. W dzisiejszym cyklu zapraszamy do przeczytania artykułu „Połanieckie szubienice”, którego autorem jest Radosław Matusiewicz. Materiał został pierwotnie opublikowany w „Zeszytach Połanieckich” nr 22 z 2011 r. na str. 38-40.


Od początku powstania państwa polskiego gród w Połańcu był ośrodkiem władzy administracyjno-sądowniczej dla okolicznych wsi. Pierwotnie panujący książę lub król był nie tylko naczelnym wodzem i prawodawcą, ale i najwyższym sędzią. Przy boku jego stały osoby, wyręczające go w wymiarze sprawiedliwości, jak mówił Statut Wiślicki; były sądy wojewody i kasztelana w sprawach kryminalnych. Długosz powiada o dobie piastowskiej, że „sądy ziemskie i główne, które Polacy zwali po łac. Colloquia, odbywały się na błoniach lub nizinach zagajonych lasami. Zwyczaj ten już z dawna ustał, odkąd Polacy nabyli więcej oświaty, i sądy odbywają się po zamkach albo grodach, nie pod namiotami, jak dawniej”.

Pierwsze wzmianki o uprawnieniach sądowych dla Połańca pochodzą z aktu potwierdzenia praw miejskich z 1264 r., w którym książę Bolesław Wstydliwy rozszerza wcześniejsze przywileje dla połanieckiego wójta. Wójt wraz z ławnikami/scabini/sprawował więc w imieniu księcia, a później króla władzę sądowniczą w mieście (za wyjątkiem spraw o gwałt, zabójstwo czy napad na domostwo).

W akcie nadania czytamy, że według praw średniowiecznych „w wypadku mężobójstwa schwytany na terenie miasta zabójca niechaj głową za głowę położy”. Jednak według ówczesnych praw nawet kara śmierci mogła być zamieniona na karę pieniężną. W takim wypadku decyzja należała nie tylko do księcia, ale i do mieszczan połanieckich, którzy brali udział w wymiarze sprawiedliwości książęcej w formie demokratycznego zebrania obywatelskiego.

W XVI w. sprawy karne należą do kompetencji sądów ławniczych, natomiast sprawy administracyjne i cywilne wchodzą w gestię rady miejskiej. Z czasem wpływy mieszczaństwa na losy swego miasta ulegają zawężeniu. Rosną natomiast wpływy urzędników ziemskich, starostów i burgrabiów w miastach królewskich na decyzje wyborcze mieszczan. Sądownictwo miejskie ulega powolnemu ograniczeniu.

Pod koniec XVIII w. ustanowiono sądy pokoju, które rozpatrywały drobne sprawy w miastach powiatowych i wydawały wyroki najniższej instancji. W związku z tym zniesiono istniejącą od czasów lokacji miejskich instytucję ławniczego sądu wójtowskiego najpierw wójta dziedzicznego, a potem wybieranego wójta sądowego. W XIX w. sprawy cywilne były rozpatrywane w powiatowych sądach pokoju i trybunałach wojewódzkich, a karne należały do kryminalnych sądów wojewódzkich. Wydawanie orzeczeń w sprawie przestępstw policyjnych przekazano burmistrzom, którzy wykorzystując swoje uprawnienia dopuszczali się niejednokrotnie rażących nadużyć władzy. Jednym z takich burmistrzów był w Połańcu Wincenty Puchacki, którego za występki względem mieszkańców 4-krotni próbowano podpalić. Ostatecznie w obawie przed pożarem miasta udało się go usunąć z urzędu. Po utracie praw miejskich, pod koniec XIX w., Połaniec zaczął podlegać pod Sąd Gminny Urzędu IV w Staszowie. Ta zależność utrzymuje się do dzisiejszego dnia.

Miejsce, gdzie niegdyś wykonywano egzekucje, do dnia dzisiejszego nazywane jest Pod Szubienicami lub Szubienice. Znajduje się ono po lewej stronie drogi do Kraśnika, za ulicą Krakowską Dużą. Był to niegdyś trakt z Połańca do Krakowa wiodący przez Zdzieci.

Pod Szubienicami. Archiwum Towarzystwa Kościuszkowskiego w Połańcu.

Wyroki śmierci wykonywano przez powieszenie, co było śmiercią hańbiącą, a wykonawcy szubienicy, jak i dokonujący egzekucji byli typowani przez losowanie. Sama inwestycja budowlana, oprócz stosownego przywileju prawnego dającego możliwość orzekania najwyższego wymiaru kary, wiązała się z poniesieniem niemałych kosztów. Miasta budujące lub remontujące szubienicę, oprócz zakupu odpowiedniej ilości materiałów budowlanych potrzebnych do zrealizowania inwestycji, musiały zatrudniać całe cechy rzemieślnicze (kowali, cieśli, powroźników, itd.). Przeświadczone one były bowiem w zabobonnej tradycji, iż wszelkie prace przy szubienicy przynoszą hańbę dla pracujących, jak i ich rodzin. Dodatkowo powszechną praktyką było zobowiązywanie władz danego miasta do wykonania pierwszej, często symbolicznej czynności przed rozpoczęciem właściwych prac. Chodziło tu niejako o podzielenie 40 pomiędzy wszystkich mieszkańców hańby spadającej na biorących udział w budowie. Można więc uznać, że taka szubienica, to nie tylko trzy belki służące do powieszenia skazańca, ale – jak to byśmy dziś nazwali – budowla użyteczności publicznej. Potwierdza to nawet zapis w książce „Sandomierskie strony” Romana Koseły: Miał Połaniec przed „pirwym szwedzkim nabiegiem” coś około 400 domów, z których do kasy miejskiej i króla, a pana miłościwego płynęły podatki, jednak po przyjściu zamorskich gości zostało w mieście poza szubienicą tylko około 100 budowli.

Karę śmierci przez powieszenie, klasyfikowano jako „karę złodziejską”, pozbawiającą skazanego honoru i dobrego imienia, jak i jego najbliższych. Zarezerwowano ją głównie dla przestępców popełniających wykroczenia przeciwko własności prywatnej, czyli kradzież (dużą) lub w wielokrotnym wymiarze, rozbój, bunt i zdradę przeciwko panującemu lub państwu. Orzekano ją wyłącznie w stosunku do mężczyzn, natomiast kobiety za podobne przestępstwa ścinano, topiono lub zakopywano żywcem w ziemi.

Dla odstraszania potencjalnych przestępców, ciała skazańców wisiały jakiś czas na szubienicy, aby mogli je oglądać podróżujący z Krakowa do Sandomierza. Zwłoki powieszonych wisiały najczęściej do następnych egzekucji, lub „aż zgniją ścięgna i rozluźnią się spojenia kości”. Praktykowano także obostrzenie „kary złodziejskiej” w stosunku do sprawców ciężkich przestępstw poprzez wieszanie na najwyższej albo zewnętrznej belce szubienicy. Również przed wykonaniem wyroku skazanego można było poddać dodatkowym represjom, np. szarpać szczypcami, wlec końmi na miejsce egzekucji, wychłostać, itp.

Podobne prawa sądowe jak Połaniec posiadał również królewski Osiek. Do dziś powtarzana jest anegdota, wg której mieszkańcy Osieka zwrócili się do Połańczan z prośbą o pożyczenie szubienic. Połańczanie mieli odpowiedzieć: „nie możemy pożyczyć, ponieważ te szubienice mają służyć nam i naszym dzieciom”.

Dziś, spacerując ul. Krakowską Dużą, możemy zauważyć stary dębowy krzyż, który stał niegdyś w miejscu zwanym Szubienice.

Z tej samej kategorii

Back to top button